To swietne Joniu!:D PS:...tyle że Guy nie musi niczego niczym wypychać;)!! ( słyszałam ze Elvisowi polecano wypychac te skórzane spodnie w miejscach strategicznych)
Ha! Masz super „skórzane” RAskojarzenia, Joniu. Sam Guy co prawda rozkochał mnie w sobie czymś innym niż tylko samym wizerrrrrrrrrunkiem, powiedzmy, wkładu i skórrrry, co najkrócej mogę wyrazić słowem, rzeczywiście poetyckim, bo „szymborskim”: „Powitanie z pożegnaniem/ w jednym spojrzeniu”. Ale, ale... Dla oczu i bardziej drażliwych zmysłów przyjemnie byłoby zobaczyć RA na podwyższeniu na przykład takim, na którym seksownie huśtał sobie biodrem Elvis w 1968 roku. Richard widziany tak troszkę od dołu i naraz tak ze wszystkich stron... Oj, oj, ojoj joj!... Na pewno ogarnęłabym jakieś ćwieki, klamry i klamerki, nity, sprzączki, i inne drańskie metale zatopione w czarnej skórze, ale zrobiłabym to chyba pospiesznie. Wylazłaby szybko niekontrolowana, bo i po co inna, bardziej naturalna skłonność przyjemności patrzenia na obiecujące piękno samej „natury” w funkcjonalnych zamknięciach. Ładnych zresztą... No, umęczyłabym oczy wgapianiem się bez mrugania, ale jakże przyjemnie. Wyobraźnia bez żadnego wysiłku dopełniłaby reszty, a mowa odpoczęłaby sobie, odpoczęła... Myślę jakoś, że Richard, w przeciwieństwie do brylującego w chwale babskiego zainteresowania i uwielbienia Elvisa, nie czułby się jednak komfortowo na tym podwyższeniu. Jakoś nie widzę w nim showmana i podejrzewam, że poza planem aktorskim, gdzie być może spełniałby np. taką zawodową rolę, byłby wyraźnie zakłopotany, a nawet spięty. Obejrzałam m.in. jego konferansjerkę w ramach ARIA 2012 AWARDS i tylko utwierdziłam się w tej „wiedzy” o nim. Chociaż, kto wie... Bo co by nie mówić, to jednak facet też lubi się podobać. A faceci to przecież wzrokowcy. Wyobraźnia podsuwa mi obrazek Colina Firtha/ niedoszłego premiera w jednym z filmików. Pan premier sam na sam z wielkim lustrem wkłada opięte skórzane gacie i duch Elvisa niegrzecznie wygina jego ciałem że hej! A jak sugestywnie śpiewa do szczotki (chyba)! Co mogą zrobić z poważnym mężczyzną skórzane spodnie... Może i Richard sam na sam podobnie przeginał kiedyś dosłownie i w przenośni? To bym chciała zobaczyć! Taki seksowny brak samokontroli niekoniecznie na presleyowskim podwyższeniu, Joniu. Ojejku! Posłucham sobie Elvisa, który aksamitem wyśpiewał lirycznie cudne: „Can’t help falling in love” i bezpiecznie uspokoję się, rozmarzę, rozmarzę... Piękny głos...
Piszesz do Jonii a ja się odzywam:) Kurcze, pamiętam tę scenę z Colinem w skórzanych spodniach i kolczyku. Kolezanka(wielbicielka Colina)ostrzegała mnie przed nią. Pomimo przygotowania scenę oglądałam przez palce chichocząc jak nastolatka :)..a zauważyłaś dość duży złoty kolczyk w uchu? Coś mi się zdaje że Ryszard byłby zachwycony mogąc zagrac coś takiego :D Wracając do Ryszarda- w trakcie tej uroczystości był taki Rysiowo uroczy, trochę zakłopotany ale szczęśliwy. On jest jak duży haust swieżego powietrza!
Myślę, że Jonia nie z tych, które miałyby jakieś żale o nasze pogaduchy... No, coś chyba rzeczywiście Colinowi zwisało. W uchu. A mówią, że faceci nie mają zdolności abstrakcyjnego myślenia! Też coś! Kolczyk i seria spazmatycznych wygibasów w skórze przed lustrem temu przeczą. Uciskanie obcisłą czarną skórą męskich, jak to nazwałaś: „strategicznych miejsc”, działa wielce opętańczo, stąd chyba te rozwalające abstrakcyjne grymasy i dosłowne wyłażenie chłopa z siebie. Colin miotający się z sugestywnym dźwiękiem i takimż jękiem, podrygujący jak pornorzutnia na wyimaginowanej wielkiej scenie. Idol, czyli dziki, polujący samiec w czarnej skórze, opinającej gibko prężący się, ciasno ściśnięty zadek. I nie tylko. Nieee... Kwiczę na samo wspomnienie tych wijąco łupiących ruchów Colina, wbitego oddolnie w młodzieżową czarną skórkę. Spojrzenia wysyłane szczotce, po których cierpł i miękł jej odurzony włos. A ta mina jakby rzeczywiście we własnym, dobrze rozumianym interesie tęsknił za za małpią sierścią i to najlepiej twardo stojącą dęba. Ha! Zarośla jakiegoś Babigrodu, Women Hill czy Fammeville na pewno potężnie falują... No, pogłaszcz, maleńka, swoją małpę... Pomiziaj... Jakbym kiedykolwiek zobaczyła i usłyszała coś takiego w wykonaniu RA, nie ręczę za siebie. Pęknę ze śmiechu, Asiu, i poproszę o bis i kiss... Joniu, tak własnie wygląda atak głupawki w moim wykonaniu. Ależ bym... Ależ...
Gdyby nie było tak wcześnie śmiałabym się w głos Kofiko!(co czasami robie w świecie RA, strasząc przy tym mojego psa (leży na moich nogach bez przerwy)który zeskakuje w takich razach z moich kolan z lekko zaskoczoną czy wystraszoną miną. Pan Darcy jako rockman, niezapomniane, bezcenne! :D
6 komentarzy:
No i wszystko jasne!!! A do tego jednemu jak i drugiemu śpiewanie pięknie wychodzi /wychodziło.:)
To swietne Joniu!:D
PS:...tyle że Guy nie musi niczego niczym wypychać;)!! ( słyszałam ze Elvisowi polecano wypychac te skórzane spodnie w miejscach strategicznych)
Ha! Masz super „skórzane” RAskojarzenia, Joniu. Sam Guy co prawda rozkochał mnie w sobie czymś innym niż tylko samym wizerrrrrrrrrunkiem, powiedzmy, wkładu i skórrrry, co najkrócej mogę wyrazić słowem, rzeczywiście poetyckim, bo „szymborskim”: „Powitanie z pożegnaniem/ w jednym spojrzeniu”. Ale, ale... Dla oczu i bardziej drażliwych zmysłów przyjemnie byłoby zobaczyć RA na podwyższeniu na przykład takim, na którym seksownie huśtał sobie biodrem Elvis w 1968 roku. Richard widziany tak troszkę od dołu i naraz tak ze wszystkich stron... Oj, oj, ojoj joj!... Na pewno ogarnęłabym jakieś ćwieki, klamry i klamerki, nity, sprzączki, i inne drańskie metale zatopione w czarnej skórze, ale zrobiłabym to chyba pospiesznie. Wylazłaby szybko niekontrolowana, bo i po co inna, bardziej naturalna skłonność przyjemności patrzenia na obiecujące piękno samej „natury” w funkcjonalnych zamknięciach. Ładnych zresztą... No, umęczyłabym oczy wgapianiem się bez mrugania, ale jakże przyjemnie. Wyobraźnia bez żadnego wysiłku dopełniłaby reszty, a mowa odpoczęłaby sobie, odpoczęła...
Myślę jakoś, że Richard, w przeciwieństwie do brylującego w chwale babskiego zainteresowania i uwielbienia Elvisa, nie czułby się jednak komfortowo na tym podwyższeniu. Jakoś nie widzę w nim showmana i podejrzewam, że poza planem aktorskim, gdzie być może spełniałby np. taką zawodową rolę, byłby wyraźnie zakłopotany, a nawet spięty. Obejrzałam m.in. jego konferansjerkę w ramach ARIA 2012 AWARDS i tylko utwierdziłam się w tej „wiedzy” o nim. Chociaż, kto wie... Bo co by nie mówić, to jednak facet też lubi się podobać. A faceci to przecież wzrokowcy. Wyobraźnia podsuwa mi obrazek Colina Firtha/ niedoszłego premiera w jednym z filmików. Pan premier sam na sam z wielkim lustrem wkłada opięte skórzane gacie i duch Elvisa niegrzecznie wygina jego ciałem że hej! A jak sugestywnie śpiewa do szczotki (chyba)! Co mogą zrobić z poważnym mężczyzną skórzane spodnie... Może i Richard sam na sam podobnie przeginał kiedyś dosłownie i w przenośni? To bym chciała zobaczyć! Taki seksowny brak samokontroli niekoniecznie na presleyowskim podwyższeniu, Joniu. Ojejku!
Posłucham sobie Elvisa, który aksamitem wyśpiewał lirycznie cudne: „Can’t help falling in love” i bezpiecznie uspokoję się, rozmarzę, rozmarzę... Piękny głos...
Piszesz do Jonii a ja się odzywam:)
Kurcze, pamiętam tę scenę z Colinem w skórzanych spodniach i kolczyku. Kolezanka(wielbicielka Colina)ostrzegała mnie przed nią. Pomimo przygotowania scenę oglądałam przez palce chichocząc jak nastolatka :)..a zauważyłaś dość duży złoty kolczyk w uchu?
Coś mi się zdaje że Ryszard byłby zachwycony mogąc zagrac coś takiego :D Wracając do Ryszarda- w trakcie tej uroczystości był taki Rysiowo uroczy, trochę zakłopotany ale szczęśliwy. On jest jak duży haust swieżego powietrza!
Myślę, że Jonia nie z tych, które miałyby jakieś żale o nasze pogaduchy... No, coś chyba rzeczywiście Colinowi zwisało. W uchu. A mówią, że faceci nie mają zdolności abstrakcyjnego myślenia! Też coś! Kolczyk i seria spazmatycznych wygibasów w skórze przed lustrem temu przeczą. Uciskanie obcisłą czarną skórą męskich, jak to nazwałaś: „strategicznych miejsc”, działa wielce opętańczo, stąd chyba te rozwalające abstrakcyjne grymasy i dosłowne wyłażenie chłopa z siebie. Colin miotający się z sugestywnym dźwiękiem i takimż jękiem, podrygujący jak pornorzutnia na wyimaginowanej wielkiej scenie. Idol, czyli dziki, polujący samiec w czarnej skórze, opinającej gibko prężący się, ciasno ściśnięty zadek. I nie tylko. Nieee... Kwiczę na samo wspomnienie tych wijąco łupiących ruchów Colina, wbitego oddolnie w młodzieżową czarną skórkę. Spojrzenia wysyłane szczotce, po których cierpł i miękł jej odurzony włos. A ta mina jakby rzeczywiście we własnym, dobrze rozumianym interesie tęsknił za za małpią sierścią i to najlepiej twardo stojącą dęba. Ha! Zarośla jakiegoś Babigrodu, Women Hill czy Fammeville na pewno potężnie falują... No, pogłaszcz, maleńka, swoją małpę... Pomiziaj...
Jakbym kiedykolwiek zobaczyła i usłyszała coś takiego w wykonaniu RA, nie ręczę za siebie. Pęknę ze śmiechu, Asiu, i poproszę o bis i kiss... Joniu, tak własnie wygląda atak głupawki w moim wykonaniu. Ależ bym... Ależ...
Gdyby nie było tak wcześnie śmiałabym się w głos Kofiko!(co czasami robie w świecie RA, strasząc przy tym mojego psa (leży na moich nogach bez przerwy)który zeskakuje w takich razach z moich kolan z lekko zaskoczoną czy wystraszoną miną. Pan Darcy jako rockman, niezapomniane, bezcenne! :D
Prześlij komentarz