sobota, 9 lutego 2013

The Hobbit - skany z polskiej prasy cz.2

TUTAJ KLIKNIJ! jest link do pobrania całego katalogu ze skanami. Z obrazków zamieszczonych na Photobucket możecie czegoś nie doczytać przez zmianę wymiarów. Szkoda, że jest mało Ryśka :/

Metro 22 grudzień 2012

Niestety ta gazeta ma wymiar A3, więc miałam duży problem ze skanowaniem. Skany oddają mniej więcej pojęcie jak ta gazeta wygląda.

Photobucket Photobucket Photobucket

Photobucket Photobucket Photobucket

Photobucket Photobucket Photobucket

Photobucket Photobucket Photobucket

Photobucket Photobucket Photobucket

Photobucket Photobucket Photobucket

Photobucket Photobucket

Tele Tydzień Nr 52/2012 22 grudzień

Photobucket Photobucket Photobucket

Claudia Nr1 2013

Photobucket

Tele Świat Cyfrowy nr 26/2012 22 grudzień

Photobucket

6 komentarzy:

Ania pisze...

Fiu, fiu sporo tego! Ale z drugiej strony zbyt mało w tych publikacjach jest RA, czyż nie?. Przyznam się, że bardzo ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, że grudniowy Film ma dwie okładki do wyboru, bo w naiwności swojej pomyślałam, że wzorowali się na EMPIRE, Boże jak mi wówczas mocno serce zabiło, ale moje marzenia szybko rozwiała pani w moim sklepiku, która pokazała, że do wyboru była Galadriela lub Gollum. Owszem wspaniali, ale ja chciałam Thorina!

Dzięki za scany Joniu:*

asiaJJ pisze...

Bardzo dziękuję za skany! Do gazety Metro nie dotarłam i teraz chętnie doczytałam. Był jeszcze artykuł w Gazecie Wyborczej, ale głównie o batalii o prawa autorskie i podział pieniędzy.
Wiadomości o RA jest niestety tak mało, że nawet nie można powiedzieć, że jak na lekarstwo. Miejmy nadzieję, że to się zmieni przy kolejnych premierach:)
Pozdrawiam:)

kofika pisze...

Jestem wdzięczna, Joniu, za możliwość zerknięcia w polskie słowo o „Hobbicie”. Parę gazetek dostałam wcześniej, więc niektóre materiały już znałam. „Metro” byłoby zupełnie poza zasięgiem, więc szczególne podziękowania za nie właśnie. Szczególnie ono podrażniło na nowo moją ciekawość. No cóż, ciągle nie znam filmu jako monolitu... Wersja z dubbingiem odpada w całej rozciągłości, bo dzieckiem nie jestem, podobnie starą zdziecinniałą mam być jeszcze czas, i nie zamierzam podniecać się jakąś w moim odczuciu niepełnowartościową podróbą. Wierzę, że PJ zadbał o jedność wszystkich możliwych wrażeń. „Chcieliśmy, żeby Hobbit był wizualną ucztą” – czytam jego słowa i takiej właśnie pełnej uczty dla zmysłów sobie życzę. Wykwintej, bo złożonej tylko z oryginalnych składników. Cierpliwie czekam na DVD. Zobaczę je wcześniej niż w kwietniu. Bardzo na to czekam i mobilizuję siły tą nieodległą aż tak bardzo radością. Hobbitowy świat przede mną. Pragnę w nim usłyszeć głęboki baryton Richarda i zobaczyć jego Thorina. Jak na ironię wszędzie bardzo oszczędnie komentowana jest ta postać. Nie widzę tu prostej konsekwencji w zachowaniu proporcji, którą deklarował przed i po premierze PJ. Z marzeń Thorina cała ta niezwykła podróż przecież... Jego postać po macoszemu wspominana jest w recenzjach i właściwie zdobiona jednym i tym samym epitetem. W polskim jest tyle określeń, a tu do obrzydzenia infantylnie powtarza się tylko jedno, którego z przekory przytaczać nie będę. Co tu się dziwić amatorszczyźnie komentarzy, skoro profesjonaliści trują w ten sam nieudolny deseń? Mało synonimów mają i tu potrzebne słowa: praca, myśleć, trud, wrażliwość, które z polotem i sensem wypowiada w wywiadach RA. We „Wprost” i ta urocza laurka o M. Freemanie: „w jego grze jest dużo lekkości i humoru”. W to wierzę na słowo, naprawdę. Szkoda, że nie stać na taki ton recenzentów i tej ich całej mowy sloganów. To nie pokora języka, tylko jego nieznośne ubóstwo po prostu. Zapach surowizny? Aaa... to dyrdymały z „Filmu”, który zaprezentował opinię i za, i przeciw. Zabieg w efekcie okazał się być tylko przeciw. Konkretnie przeciw filmowej technice PJ. „Gdy obraz nie pochłania, możemy go znów chłonąć” – czytam i śmiać mi się chce, czego nie powstrzymuję zresztą, kiedy natrafiam i na taką rewelację: „Niestety, mało jest momentów, w których treść przebijałaby przez uciążliwą formę”. Wydumane, by oczywiście przyłożyć. Postaw się, a pomyśl jeszcze też, zanim napiszesz podobną pierdołę. Zapamiętam na pewno życiowy sens metafory dotyczącącej Śródziemia, które jest: „piękną krainą, gdzie nie zawsze dzieją się piękne rzeczy”. W tym miejscu w „Filmie” zresztą też. Torcik upieczony, więc czas na wisienkę, Joniu. Nawet w „Metrze”, które obiektywnie reprezentowała M. Staniszewska, trafia się dziennikarski skwarek jakiegoś Stana: „O ile jednak Freeman wygląda jak Freeman, o tyle rysów Cumberbatcha trzeba się będzie próbować dopatrzyć w smoczym pysku”. Ha, ha, haaa...!!! Niech żyje komizm słowny w „profesjonalnym” wydaniu! Dzięki, Joniu. Tak już staram się poważnie... Wywiady prasowe wspaniałe! Co do reszty w innej formie podawczej to uważam, że trzeba pisać uczciwie=na miarę posiadanej wiedzy. Jeśli się czegoś nie wie, jeśli nie ma się odpowiedniego przygotowania w jakiejś dziedzinie, lepiej jest milczeć po prostu, bo wychodzą z tego gumowe cegły i kupa śmiechu z idiotyzmów. W styczniowym numerze „Kina” można przeczytać na s. 80: „Nieznośna precyzja filmu przejawia się również w innych elementach. Bombastyczna muzyka Howarda Shore’a towarzyszy każdemu, nawet najbłahszemu wydarzeniu z życia hobbita i krasnoludów. Nic nie można jej zarzucić prócz tego, że jest okropnie ilustracyjna.” Koniec głupiego wywodu niedouczonej i głuchej muzycznie autorki. Ignorancja nie zna granic. Takie głupie gryzienie na oślep kogoś, kto przy okazji ugryzł się sam.
Czy zaczniesz się śmiać, Joniu, kiedy napiszę – to już naprawdę koniec?

asiaJJ pisze...

Ach, Kofiko! Jeśli mogę dodać od siebie, to artykuł z lutowego Filmu zirytował mnie do tego stopnia, że ze złością odłożyłam go na półkę w księgarni i w proteście nie kupiłam!
Wyprowadziło mnie z równowagi porównywanie dwóch wersji Hobbita z takim przekonaniem autora o własnej nieomylności. Można pokazać za i przeciw jednej i drugiej wersji, ocenę pozostawiając widzom.
Już wcześniej, przed premierą dałam się nabrać na podobne oceny. Wersję tak tu skrytykowaną 3D 48 HFR obejrzałam dopiero jako drugą i uważam, że była o niebo lepsza niż 2D! Bez bólu głowy, zmęczenia oczu, zawrotów głowy, bardzo komfortowa. Dokładnie przeciwne wrażenia niż w artykule!
W internecie też natknęłam się na recenzję jakiejś pani, która wyraźnie chciała napisać co myśli, niekoniecznie na temat filmu (miała wyraźnie jakąś ideę do udowodnienia i wykorzystała do tego akurat tę okazję ). Nie chcę tu rozpowszechniać jej tez, bo były krzywdzące dla "Hobbita" i wyraźnie pokazywały nieznajomość nie tylko książki, ale też twórczości i życiorysu Tolkiena.
Ogromne podziękowania należą się RA za wyedukowanie nas, widzów ( mnie wyedukował na pewno ), Jego wypowiedzi w wywiadach są naprawdę mądre i pozwalają zobaczyć Hobbita w szerszym wymiarze, dzięki nim wiedziałam też gdzie szukać wiedzy dalej.
Pozdrawiam:)

kofika pisze...

Richard ma urzekającą lekkość i jednocześnie elegancję w wyrażaniu własnych myśli. Wiele dziewczyn młodszych/starszych i tym oczarował. Mnie na pewno, kiedy oderwałam wzrok od powierzchowności i zajęłam się głębią, że tak powiem. Ja w ogóle lubię mężczyzn w typie, który moja kochana bratnia dusza, czyli Asia, określiła najbardziej precyzyjnie i jak zwykle rzeczowo – gentleman & scholar. Richard jednak nie edukował mnie w tolkienowskiej kwestii, bo tu ostrogi zdobyłam sama i to w dość odległym już czasie, po prostu czytając książki mistrza i włączając się m.in. w polskie grono miłośników jego twórczości. Muszę przyznać, że Tolkien może imponować intelektualną wielkością, ale i urzekającą po ludzku skromnością, właściwą największym autorytetom właśnie, co wyraziłam w komentarzu pod jego zdjęciem, rocznicowo ustawionym tu z szacunkiem przez Jonię. Co do bzdur w recenzjach, to skomentuję to słowami innego wielkiego człowieka, czyli A. Lincolna: „Lepiej milczeć, narażając się na podejrzenie o głupotę, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości”. Samo życie, ot co. Mimo coraz częściej zauważalnej m.in. pismackiej czy w ogóle dziennikarskiej nonszalancji np. w prasie, nie tylko przecież poświęconej kinu czy filmom, nie zamierzam pozbawiać się dostępu do niej z bardzo osobistych przyczyn. Po prostu lubię czytać. Polemizować też. Durniów można spotkać wszędzie, więc trzeba się uodpornić i nie dać głupocie, chociaż ciemna i tak podle nachalna. Oj! „Keep calm and Armitage shorts” – pokazało mi się znowu w małym okienku. Ale zgrabne męskie nogi noszą ten smacznie zgrabny intelekt! O to też chodzi przecież, zauważam nieskromnie jako kobitka. Pal sześć pseudointelektualistów! „Nic to” – jak rzekł Michał Wołodyjowski do swej Baśki. Zwrotne pozdrowienie, AsiuJJ.

Joanna pisze...

Dziękuje Joniu za te wszystkie skany, no teraz to mogę poczytać. Staram się nie czytać recenzji zanim nie obejrze filmu.
Dziękuję Kofiko za kolejne przykłady recenzenckiej fachowości;)...(posmarkałam się ze śmiechu)
Hej AsiuJJ- ja tez obejrzałam tę "bogatszą"(?) wersję jako drugą( i trzecią;)..i czwartą;))
Trzeci i czwarty seans to nasza tajemnica, o.k?:D
Chyba domyślacie się czyja opinia o filmie najbardziej mnie interesuje? Ciekawa jestem co sam Ryszard ma do powiedzenia na temat filmu..ale tak poza kamerami...przy kawie..czy czerwonym winie..co mówi przyjaciołom?..bo jestem pewna że ma swoje zdanie a jest przecież swoim największym krytykiem...jestem tego pewna,zresztą wiele razy dawał to do zrozumienia<3( Jezuuu...kocham tego człowieka!)przepraszam nie mogie się powstrzymać ale nic to!
KEEP CALM AND ARMITIGE SHORTS:D

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...